poniedziałek, 15 lutego 2016

po-D(n)IETA

Od Nowego Roku miał być szlus. Nie było. Po drodze blue monday - też nie pomógł w rezygnacji ze słodyczy (tak samo jak A, M i R, którzy jak nie drożdżówką, to ciasteczkami umilali dzień w pracy). Fat Thursday w ogóle kaplica. Liczyłam na Walentynki, ale weź zrezygnuj z pitnej czekolady z bitą śmietaną i malinami spod ręki przystojnego Mistrza Kuchni ;)
Ale wróciłam do domu, mam tu swoją Wasę i Almette, wszelkie Pokusy (niestety) poza Toruniem. Zaciskam pięści i żalę się wszystkim:

W tłusty czwartek cukiernie miały żniwa,
więc teraz właściciele obchodzą dożynki.
Ja też już któryś dzień zdrowo się odżywiam
i również dożynam - "skalpelem" do odcinki.

Postanowiłam, że w poście schudnę
I będę miała sylwetkę jak passat.
To nie może być takie trudne;
Wystarczy wdrożyć kilka zasad:

Smalec zastąpię olejem lnianym,
Nad łóżkiem powieszę: "keep calm and fight!"
Każdy poranek będzie udany,
Bo zacznę go twarożkiem light.

Odstąpię od masła czy innej Palmy,
A za połowę z każdej wypłaty
Będę waliła szpagaty do Almy,
By wydać ją na tonę sałaty.

Kupię też szpinak, wymieszam z jarmużem,
Zrobię z nich koktajl i zjem czarnuszkę.
Podzielę na porcje: 5 dziennie, nieduże
(Wciąż pamiętając o frazie nad łóżkiem).

Co tam, że zgaga, wzdęcia, wysypka...
Brak mięsa we krwi i organizm słaby?
Ja chcę być fit, zgrabna i gibka.
Już nigdy więcej nie zjem czekolady?!

Po tygodniu stwierdzę, ze z diety nic
Jak już tych roślin mnóstwo się nachapię.
Bo bez roszponki można jakoś żyć,
A bez słodyczy? Sorry. Nie potrafię.