Nie trzeba być orłem, (ba! można być nawet
leniwym), żeby pamiętać początek „Pana Tadeusza”:
Tymczasem, przenoś moją duszę utęsknioną
Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,
Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych;
Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem,
Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem;
Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała,
Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała,
A wszystko przepasane jakby wstęgą, miedzą
Zieloną, na niej zrzadka ciche grusze siedzą.
Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,
Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych;
Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem,
Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem;
Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała,
Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała,
A wszystko przepasane jakby wstęgą, miedzą
Zieloną, na niej zrzadka ciche grusze siedzą.
Nastały takie czasy,
że najczęściej wypowiadanym słowem na „K” jest koronawirus. Zakładam, że macie
sporo czasu wolnego, dlatego posłuchajcie wersji Inwokacji zaadaptowanej na
potrzeby zarazy naszego pokolenia.
Tymczasem przenoś mą duszę
utęsknioną
Do tych szlaków
tatrzańskich, do tych łąk zielonych,
Szerokich plaż
piaszczystych nad Bałtykiem rozciągnionych.
Do tych twarzy malowanych
uśmiechem rozmaitem,
Wobec których wirus
odwrócił mnie odbytem.
Przed którymi stanę
wkrótce w sukni biała,
Gdzie z panieńskim
wieczorem stanie mi się obca każda inna pała.
Bo (informacja dla tych,
co nie wiedzą),
Że w roku panieńskim stanę
za małżeńską miedzą.
Wtem zaproszenia ślubne
powinnam rozwozić,
A nie siedzieć w domu i
obiadki robić.
Brakuje mi łyżew, basenu i
whisky,
Lecz mam górę papieru i
paprykarz szczeciński.
Nie wytrzymuję, na łeb
już dostaję,
Mam dość połączeń z
bliskimi "skajpajem".
A jakże odwiedzać Rodzinę
chcę niesłychanie!
(Tym bardziej, że ostatnio
paliwo jest tanie).
Krewnych przytulać,
przyjaciół i bliskich,
Obdarzać uśmiechem…
Brakuje mi wszystkich.
Choć obok Narzeczon (i
chwała Mu za to!),
Że zdzierża mój byt na
diecie kato.
Izby sprzątnięte, remonty
zrobione,
Czy w tym ciężkim czasie zechce
mnie za żonę?
Plus tego jest taki, że
przy wątłej wierze
Codziennie klękam i
odmawiam pacierze.
Bo ileż można, Czytelnicy
moi mili,
Rozwiązywać krzyżówki i
oglądać telewizyi?
Spacerów nie można, ot -
smutni rodacy,
Jedyne co można to do
pracy i z pracy.
Rodzicieli facjaty
stroskane, stęsknione,
Kolejne jednostki gawiedzi
zarażone.
A mnie chce się żywota w
całej rozciągłości;
Śmiać głośno i tańczyć,
zapraszać gości.
Na dłonie swe łożyć nowe
elementy konfekcji,
A nie rękawiczki z lateksu,
środki do dezynfekcji.
Zakupów on-line – ileż można
tworzyć?
Czemuż mi przyszło owych
czasów dożyć?
Jam jest w kwiecie wieku
(w katolickim obrządku),
Poznawać chcę kraju pełnych
uroku zakątków.
Gdzie żubr w puszczy wyje
i rośnie dziewanna,
Lecz nie pozwala na to
idiotka KWARANTANNA.
Bądźcie zdrowi! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz