mimo ich niechęci,
uśmiechnęłam się szeroko.
(Utkwię w ich pamięci).
Aż zrobiły oczy wielkie
i straciły mowę!
"W poniedziałek rano uśmiech?!
idź se babo leczyć głowę!"
Co ja zrobię, że lubię? :)
Następny dzień. Stacja benzynowa, chcę zapłacić za paliwo. Przystojny pan za ladą patrzy na moją kartę płatniczą i od razu przechodzi do sedna:
-Ładne ma pani imię... (uśmiech zalotny)
-a nazwisko pan widział? (uśmiech zaczepny)
-nie.. (bez uśmiechu)
Spojrzał. i tu nastąpił uśmiech specyficzny, bo odnotowywany tylko wtedy kiedy ktoś dowie się jak się nazywam. Skwitował:
-pani się nie przejmuje, ostatnio tankował u mnie pan Ciołek...
Od ponad 20 lat się tym nie przejmuję, ale niech będzie. "Pocieszona" wybrałam się w stronę domu, a tam (jakby atrakcji było mało) wśród składników do przygotowania na obiad taki okaz:
Po chwili wyglądał tak:
Fot. Ziemniak. Egzemplarz z maminej piwnicy.
Od razu lepiej!
(Mam rym do "ziemniak" i jest to nazwisko aktorki grającej główną rolę w serialu "Na dobre i na złe", ale przez szacunek do Niej nie zrymuję :)
PS. Właśnie moja sąsiadka otworzyła skrzynkę pocztową. Wyjęła z niej kopertę, wybebeszyła, przeczytała i... uśmiechnęła się! Może to było zaproszenie na ślub? Jakaś kartka od znajomego? List z wojska? Albo wezwanie do ZUSu. Na poniedziałek. Ot tak, żeby sympatycznie zacząć nowy tydzień? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz