sobota, 14 czerwca 2014

Grynszpan, burgund i inne takie, w których nie wiadomo o co chodzi

Lato - czas urlopów. A jak urlop to... remont. I wybory. Takie jak na przykład "który kolor farby wybrać żeby ładnie wyglądał, ale żeby szybko się nie znudził"? Poniżej przykład z centrum budowlanego, którego nazwy nie wymienię, bo jest francuska a ja nie umiem pisać po francusku.


Człowiek zna barw najwyżej dwadzieścia,
(choć stojąc tu widzę, że jestem w błędzie!)
Dziesięć jest samych odcieni czerwieni! 
a tu pięćdziesiąt jest w jednym rzędzie!

Zaczynam od lewej: karmin, karmazyn...
Tycjan, antracyt, marengo, magenta.
Patrzę na wszystkie po dwieście razy
Ciężko skojarzyć, co dopiero spamiętać!

Błękit paryski brzmi całkiem całkiem,
Może to jego powinnam kupić?
Malować pędzlem, czy lepiej wałkiem..?
Nagle napotykam kolor biskupi!

Myślę sobie: "ee.. trochę zbyt święty",
Może feldgrau? czy bardziej smolisty?
Przełamać go ciepłym odcieniem mięty?
Czy wybrać szary? stalowy? skalisty..?

Zieleń butelkowa kojarzy się dobrze,
Tylko że boję się ją z czymś mieszać,
Więc chyba zakończę na cynobrze!
Pracownik działu zaczyna mnie pocieszać:

"Pani kochana! Prawdziwe indygo!
pochodzi prosto z kolekcji Versace!
Jestem w tym temacie starym wygą!"
(Chyba zaraz się popłaczę..)

Naraz w głowie mi się zakotłowało,
i choć wszystkie farby cieszyły oko,
stwierdziłam, że machnę ściany na biało,
bo biały kolor też będzie spoko.

:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz